poniedziałek, 15 lutego 2016

Opowiadanie gejowskie: Wyjść na ludzi odcinek 2

- To co, zjemy coś na mieście czy zrobić ci obiad u mnie? - zapytał.
Dla bardziej doświadczonego faceta aluzja byłaby jasna, ja oczywiście takiego doświadczenia nie miałem, więc uznałem, że to miło, że taki typ chce coś ugotować.

Generalnie wszystko działo się zbyt szybko, wiedziałem jak wyglądają randki, z równie nieśmiałymi chłopakami jak ja, te spacery, próby znalezienia wspólnego gruntu, zastanawianie czy się spodobam, co on myśli, czy jest ok? A tu błyszczące ciemne oczy, szeroki uśmiech...

Wsiedliśmy do autobusu, kiedy staliśmy obok siebie co i raz zerkałem i nie mogłem się nadziwić, z jednej podziw nad fizycznością kolegi. Koszulka polo w bezowe pasy ładnie opinała muskularny tors i ujawniała włosy na klatce, trochę szersze jeansy i tak były opięte na wysokości pośladków. To były te posladki, które można często spotkać na siłowniach, duże, pełne ale jak najbardziej jędrne i wysportowane, czego by na nie nie założył - zawsze będą nęcić. I ten uśmiech, gdzieś tam na myślowym dnie pojawiała się taka refleksja - a co jeśli to jakiś seryjny morderca, jeśli będzie chciał mi coś zrobić jestem bez szans. No gdzie - i spojrzałem jak jego biceps napina się trzymając uchwyt w autobusie. Z drugiej strony uciszałem te myśli. Uznałem, że już tyle razy coś mi tam nie pasowało na poprzednich randkach, że teraz, z braku wad, tworzę sobie jakieś urojone historie.

Wysiedliśmy na jednym z osiedli, jego entuzjazm nie przechodził, wręcz miałem wrażenie, że dochodząc do klatki schodowej tylko się potęguje. I tu znów winien jestem pewną retrospekcję - ja chudy blondynek, nie wiedzący do końca czy kwalifikować swoją fizyczność na skali bliżej straszydła czy ideału. Właściwie ta kwalifikacja była zmienna w zależności od humoru i sercowych perypetii, potrafiła się zmienić kilka razy wciągu godziny. Nawet kiedy słyszałem komplementy, ich interpretacja bywała różna - "a może chce mnie pocieszyć, a może ma spaczony gust". Teraz natomiast idzie obok byk z fajną buzią, uśmiechnięty jakby wygrał los na loterii, a tym losem być jest fakt, że zaraz zjemy razem obiad (no dobra, dopuszczałem mysl, że nie tylko o obiad może chodzić). Wszystko na tyle nie pasowało do moich kompleksów, że straciłem grunt pod nogami. Przed otwarciem domofonu ostatnia chwila rozterki - uciec? Przyspieszenie myślenia, analiza.
- To co, idziesz? - powiedział
- A wiesz, zapalę jeszczę.
- Możesz palić u mnie.
- Nie będę smrodził.
- No jak chcesz, to poczekam z tobą, co piszesz?
- A nic, odpisuje na sms.
Oczywiście nic nie odpisywałem tylko szybko postanowiłem wysłać adres  kumplowi i przyjaciółce Madzi, w razie czego. Pierwszego papierosa wypaliłem w rekordowym tempie.
- Co, drugiego odpalasz?
- Tak, bo widzisz, ja czasem kiedy mam dłuższą przerwę, to potem tak palę dwa pod rząd - chciałem żeby zabrzmiało naturalnie ale średnio mi wyszło, z każdą chwila rosły obawy wszelkiej maści i zwyczajny strach przed nieznanym. Uśmiech Pawła trochę się zwęził, po czym powiedział z nuta zatroskania.
- A to zdrowo tak? Przecież możesz zapalić po obiedzie. Wiesz co, mam balkon, ja zrobię obiad, a ty możesz w tym czasie wypalić nawet pół paczki jeśli zdrowie ci niemiłe, tylko już chodź - i znów na koniec ten uśmiech.
Uśmiech przystojnego sprzedawcy kredytu, jeszcze się wahasz ale gdy taki typ mówi, że nie masz czemu bo tylko zyskujesz i doda taki właśnie uśmiech - możesz co najwyżej przytaknąć. Chodź, mówi umięśniony przystojniak, i patrzy z tym błyskiem i się uśmiecha. Ja nogi coraz bardziej z waty, i na koniec jeszcze tego fajka, ostatnią deskę ratunku i oparcia przed wejściem w nieznane chce mi wytrącić. Pamiętam te kilka schodków, to wejście. Wiedziałem, że coś ważnego się dzieje.
Że razem z tymi metalowymi drzwiami od domofonu otwieram nowy rozdział w życiu - miałem się dopiero dowiedzieć.
koniec części 2

wtorek, 18 sierpnia 2015

Opowiadanie gejowskie: Wyjść na ludzi odcinek 1

Obudziłem się pierwszy. Obok Paweł odwrócony tyłem, przez tandetne łososiowe zasłonki wdzierało się światło. Zawsze sypiał nago, kilka kilogramów nadwagi niczego nie ujmowało sportowej sylwetce pływaka. Szerokie plecy, duże pełne pośladki, umięśnione nogi z wyraźnie zaznaczonymi łydkami. Ten widok zawsze powodował ściskanie w środku, nie chce żeby aż tak działał ale instynkt jest silniejszy.
Czemu nie chcę? Kim jest Paweł? Od początku. Kilka tygodni wcześniej napisał na fellow. Już dawno nikt tak żywo nie reagował skądinąd przeciętne fotki, żadnych negliży, no może jedne w slipkach i koszulce, ot cały szał.
Pisał co chwila, tam, na maila i gdzie tylko miał kontakt. Spotkać się koniecznie, o każdej porze i gdzie tylko chcę. Nie miałem w zwyczaju szybkich ustawek, można wręcz powiedzieć, że w ślimaczym tempie zbierałem się żeby kogoś poznać na żywo. Gdzieś zawsze siedziały te kompleksy, taki strach, że pierwsze spotkanie może być ostatnie.
Dałem za wygraną, po kilku dniach umówiłem się z Pawłem. Z góry postanowiłem sobie, że jasno określę granicę a jak będzie trzeba wrócę do domu. Spotkaliśmy się na Dworcu Centralnym. Akurat tak wyszło. Podobno kiedyś cały Centralny i przylegający od strony Pałacu Kultury park mocno zapisały się w historii naszej homospołeczności jako pikieta o wdzięcznej nazwie Broadway. Oczywiście miejsce spotkania w żaden sposób nie miało nawiązywać ze starych dziejów, przesądziły względy praktyczne.
Trochę się go przestraszyłem. Wysoki, umięśniony, krótko ostrzyżony, wiedziałem już wcześniej na zdjęciach, że tak wygląda a za tą powierzchownością kryje się bardzo inteligentny chłopak, jednak na żywo, kiedy podchodzi do ciebie taki typ, z szerokim uśmiechcem na ustach pojawia się trochę takiego lęku wymieszanego z czymś w rodzaju uległości. Zawsze był typ mężczyzn, najczęściej heteroseksualnych, który własnie tak na mnie działał, tylko, że tym razem to miała być randka.

ciąg dalszy nastąpi.


sobota, 22 stycznia 2011

L jak Love odcinek 1

zapraszam na nowego bloga: misiakotek.blogspot.com

Marek nie spał dobrze tej nocy. Nowy profil na fellow już po trzech dniach stracił oglądalność. Nikt nie zaglądał na 10 stronę, na której wisiał Niezrozumiany85. Wyparły go nowe-stare odsłony profili konkurencji. Nie pomogły ostre foty i pornolink w opisie. Stary profil zawsze zastąpią nowsze.
-Może powinienem też robić nowy co tydzień? Inny nick, inne ujęcie, za każdym razem ktoś nowy? -pomyślał - Tylko czy serio nowy? Ilu nas jest skoro pod "nowymi tu" i "jeszcze raz zakładam" kryją się te same gęby co przed tygodniem, miesiącem. Ba, te same co trzy lata temu gdy się tu pojawiłem.
Wylogował się nie odpowiadając na kilka nowych wiadomości.
- Niby fajnie pisze ale ma pieprzyk, nie mógłbym kochać kogoś kto ma pieprzyk, to silniejsze ode mnie.
Marek dopił kawę light - nie mogę utyć bo nikt nie będzie mnie chciał - i napisał do Księcia. Książe milczy od tygodnia, nie odbiera telefonu, nie odpisuje na smsy.
- Czemu? Mówił, że mnie kocha? Wiedziałem to od kiedy tylko zobaczyłem Pawła.I ja też zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Takie rzeczy się czuje, takie rzeczy się wie. A już nazajutrz zaoferował mi związek. Nie mogłem myśleć o niczym innym. Taka piękna para, wszyscy nam to mówili. Historia jak z filmów, jak ze snu. Napiszę, może wcześniej siadł mu telefon, tak na pewno, to dobry chłopiec, czasem kręcił ale czego się nie wybacza w imię prawdziwej miłości.
"Skarbeczku, co u Ciebie, kiedy się zobaczymy. Kocham i tęsknie" - no wysłane, dostarczono. Schowam telefon do torebki żeby co chwila nie sprawdzać czy odpisał. Tak. Albo nie, zostawię w domu i sprawdzę dopiero wieczorem.Ale jednak nie, wezmę ze sobą, na wypadek jakby zadzwonił mój Pawełek, ehhhh.
Marek na leżąco wcisnął się w rurki - jakby zbiegły się czy co? - założył t-shirt, pasek z ćwiekami, łańcuszek do spodni, błyszczącą kamizelkę, fioletową marynarkę z orientalnymi motywami, jaskrawo żółtą nerkę, rzemyki, pierścień złoty, sygnet plastikowy, czerwoną chustkę w kratkę, okulary zerówki ala Ray Ban Wayfayer, breloczki z czaszkami i myszką Miki, płaszczyk, łańcuszki do płaszczyka, tenisówki, kolorowe breloczki do tenisówek i kilka plakietek na agrafce - mam zły dzień to sobie przypnę smutną buźkę.

***

Godziny szczytu minęły i Marek mógł spokojnie usiąść w Metrze. Wtem na przeciwko usiadł inny chłopak
- Co on tak patrzy, hihi.Wiem czemu, ale fajny. Jakie oczy. Jak się rozsiadł, mógłbym mu tak na kolanach... O i majtki mu wystają. Różowe mmm. O i znowu się spojrzał. Będę mu patrzył w oczy aż nasz wzrok się skrzyżuje. Oho Ratusz i Różowy wstaje. Widziałem coś takiego na pięknym filmie o miłości dwóch gejów. Ten drugi też wysiadł i się całowali na stacji. Miałem jechać dalej ale co mi tam. Też wysiądę. A gdzie pocałunki? Nawet się nie obejrzał i gdzieś poszedł. Wracam do wagonu, kurrrr. Te drzwiczki przycięły mi nogę. Boli. Co za traumatyczne doświadczenie. Idę na zakupy.

***

Dopiero południe a w Złotych Tarasach tłum. Każdy przyszedł kupić coś innego. Ta sukienkę, ten monitor, inny przyjaciela, owy pewność siebie, poczucie bezpieczeństwa, prestiż, dobre pochodzenie. Marek wpadł po emocje a nic nie leczy głodów tak skutecznie jak wizyta w odzieżowym.
- Na pewno dała mi pani S-kę? Jakoś nie mogę się wbić.
- To z kolekcji dla nastolatków, może poszukać panu czegoś podobnego na dziale męskim?
- Aż taki stary nie jestem, biorę
- Poproszę 59 zł... PIN... odmowa
- Jaka odmowa? Brak środków? Proszę poczekać. Halo, mamo nie mam środków na karcie, co jest? To może zwiększ mi limit. Nie, nie pójdę do pracy bo teraz jest bezrobocie i nie ma pracy. Praca by mi hamowała rozwój i ograniczała osobowość. Mamo, psycholog powiedział, że masz mnie nie ograniczać a limit na karcie kredytowej ogranicza mnie. Przez ciebie nie mogę wyrazić siebie... Rozłączyła się. Niech pani mi odłoży tę koszulkę na godzinę.

***

Ten dzień to prawdziwy koszmar w życiu Marka. Bez środków musiał prosić każdą z ekspedientek o odłożenie przymierzonych rzeczy. Właśnie jechał do sklepu Nike na ostatnim piętrze gdy poczuł wibracje w kieszeni:
- Jedna nowa wiadomość. To musi być dobra wiadomość. Musi bo albo mama odblokowała kasę albo Pawełek mnie przeprasza za milczenie i pyta co robię wieczorem ehhhh. Z nim to mogę robić to i tamto phi phi - zaśmiał się do siebie.
"Broken message: Marku, tu Paweł ////////"

Koniec odcinka 1